Topola lepsza od wierzby

2015-02-08 12:32:02(ost. akt: 2015-02-08 14:45:14)

Autor zdjęcia: Grzegorz Wadowski

Wśród głosów popierających modną od szeregu lat ekologię, daje się wyczuć pewien charakterystyczny (choć nie wiadomo skąd) posmak. Taką postawę myślową, że ekologii przeciwstawia się ekonomię. I tu największy błąd, bo rozważna ekologia jest zarazem bardzo ekonomiczna. I tak podzielić można głosy proekologiczne na szalonych ekologów oraz zwykłych ekologów. Dla tych pierwszych oznacza ona droższy i lansiarski towar z metką "eko"; dla tych drugich zaś nakaz, aby czynić sobie ziemię poddaną, ale nie rabować jej.
W produkcji energii, zarówno cieplnej jak i elektrycznej, Polacy są w specyficznej sytuacji. Z jednej strony energię dość łatwo uzyskać możemy z węgla, jednak jest to technologia mało przyjazna dla przyrody. Z drugiej strony łatwo możemy kupować ropę i gaz (ze wschodu), co jest rozwiązaniem przyrodniczo nieco lepszym, ale politycznie fatalnym. Co więc zrobić, aby Polska i Polacy byli w przyszłości bardziej niezależni energetycznie niż są dziś?

Proponuje się nam szereg rozwiązań: od nieekologicznego gazu łupkowego, przez wątpliwe elektrownie jądrowe, aż po całkowicie odnawialne: fotowoltaikę i energię wiatrową. Jeden element, który łączy wszystkie te technologie głównego nurtu, jest kapitałożerność. Zarówno łupki jak i atom są trudne do udźwignięcia przez pojedyńcze polskie firmy, nawet te większe. Wiatraki z kolei to koszt "tylko" kilku mln zł. I co z tego, że szybko się zwracają, skoro mniejsze i średnie polskie firmy takiego kapitału nie mają wcale?

Drugi aspekt fotowoltaiki i energii wiatrowej jest czysto przyrodniczy. Ani u nas nie ma specjalnie dużo słońca, by ogniwa te pracowały non-stop na pełnych obrotach; ani też nie ma dużo wiatru, aby wiatraki mogły mieć istotny udział w produkcji energii. A równocześnie konstrukcje te zabierają przestrzeń, która powinna być dla nas na wagę złota, bo wśród polskich rolników panuje raczej głód ziemi niż nadmiar nieużytków.

Trzeci aspekt analizowanej sprawy, to stan i jakość ziem w naszym kraju. Nie mamy przewagi żyznych gleb jak Ukraińcy, a żyzne Żuławy są raczej wyjątkiem niż regułą. Miliony hektarów na Pomorzu czy Mazurach to ziemia głównie klasy VI (najniższej). Również na terenach podgórskich trudno o kawałek dobrej klasy. Na takiej glebie nie da się uprawiać najbardziej opłacalnych upraw jak pszenica czy rzepak, a dodatkowo regiony północne są znacznie zimniejsze niż Dolny Śląsk czy Lubelszczyzna.

Warto więc, aby nasi rolnicy, gospodarujący na niewielkich areałach niskiej klasy, pomyśleli o biomasie. To świetny sposób, aby uniezależnić się od cen węgla i gazu. I zarazem sposób aby ze słabych gleb wykrzesać trochę pożytku.

Biomasa czyli zielona masa, to plon uzyskany z roślin energetycznych, przede wszystkim takich jak topola, wierzba (zwłaszcza odm. energetyczna). Ta druga dobrze jest znana naszym rolnikom, bo kilka lat temu był na nią boom, który jak się po czasie okazało był chwilowy. Zabrakło systemowego podejścia, troski o plantacje, dialogu z rolnikiem. Liczyło się tylko sprzedać jak najwięcej sadzonek w jak najkrótszym czasie, a później choćby potop. Nie zadbano wówczas nawet o udostępnienie informacji na temat prawidłowego zbioru, a unijne dopłaty do wierzby skończyły się po kilku latach.

Obecnie sytuacja jest nieco inna, bo zarówno istnieją polskie firmy oferujące sprzęt do zbioru tego typu plantacji, jak i polskie podmioty oferujące sadzonki i usługi związane z plantacją. Do tego istnieją już polskie firmy skupujące i przetwarzające taki plon. Sytuacja teraz jest więc ekonomicznie inna niż 10 lat temu. Uprawowo patrząc na sprawę: wiemy już że wierzba nie jest szczytem marzeń, a w Polsce istnieją już plantacje topoli, która świetnie się udaje. Posadzono na nich wyhodowane przez naszych południowych sąsiadów kilka hybrydowych odmian tej rośliny.

O wyższości topoli nad szeroko znaną wierzbą energetyczną można przeczytać m.in. tu www.plantacjatopoli.pl Łatwo policzyć, że jeśli dotąd na ogrzanie domu jednorodzinnego na wsi szło ok. 6-7 ton węgla na sezon, to w przypadku topoli wystarczy zaledwie kilka tys. m.kw. uprawy topoli, aby mieć potrzeby opałowe w całości zabezpieczone. Zapewne niejeden rolnik pomyśli też o przeznaczeniu nieco większego obszaru na taką uprawę, aby nadwyżkę sprzedać sąsiadom. Jest więc to alternatywa dla rolnika, który ma hektar lub kilka hektarów i dawno już załamał ręce, bo na tak małym areale nie da się prowadzić opłacalnej produkcji typowo rolnej.

Uprawa topoli jest tania, praktycznie bezobsługowa, nie są w zasadzie potrzebne zabiegi agrotechniczne. I to też jest zielona energia, a od fotowoltaiki i wiatrowej różni się tym, że słońca u nas mało, wiatry w porównaniu ze Skandynawią czy Wyspami nieregularne, a ta roślina świetnie rośnie w naszym klimacie. Siłą Polski będzie biomasa, bo mamy dobre do tego gleby, a zarazem jest to ta zielona energia, która nie wymaga dużych nakładów kapitałowych. Dlatego prawie każdy "Kowalski" się za to może wziąć.



W kolejnych wpisach m.in.
kalkulacje przydomowej plantacji topoli na własne potrzeby grzewcze;
możliwości wykorzystania ziemi leżącej odłogiem;
zazielenienie - eurozmora rolników, którą łatwo obrócić na swoją korzyść; uprawa topoli na inne cele.

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij tutaj

Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: lesne24

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5